6. Co robić w Bieszczadach, gdy pada deszcz? Wiadomo, że z jesienną aurą bywa różnie. Podczas urlopu w Bieszczadach, mogą pojawić się intensywne opady deszczu, a nawet śnieg. W takiej sytuacji warto wyruszyć na rodzinną wyprawę szlakiem bieszczadzkich cerkwi lub do jednego z wielu muzeów, które znajdują się w rejonie. Góry te oprócz swojego piękna i dziewiczej natury skrywają w sobie także pamięć o ich mieszkańcach. W okresie przedwojennym w Bieszczadach było 190 wsi na które przypadało 150 cerkwi. Istnieje również wiele ciekawych informacji geograficznych i przyrodniczych na temat Bieszczad. Ciekawostki o Bieszczadach W miejscowości Wołosate, u stóp Tarnicy, Bieszczadzki Park Narodowy prowadzi Zachowawczą Hodowlę Konia Huculskiego. W Bieszczadach żyje drugie największe, po Puszczy Białowieskiej, stado żubrów na świecie. Liczy około 280 sztuk. Od 2012 roku w miejscowości Muczne można podziwiać kilkanaście bieszczadzkich żubrów – istnieje tam Zagroda Pokazowa Żubrów. W Bieszczadach mieści się największy w Polsce park ciemnego nieba (Park Gwiezdnego Nieba Bieszczady). Jest to strefa chroniona przed zanieczyszczeniem światłem, gdzie na niebie nocą widać do 7000 gwiazd. To kilkadziesiąt razy więcej niż w dużym mieście. Na szczycie o nazwie Krzemieniec (Kremenaros) znajdują się słupki graniczne nr 1 dla granic trzech państw: Polski, Słowacji i Ukrainy. Okolice Ustrzyk Dolnych to jedno z dwóch miejsc w Polsce, gdzie rzeki płyną do ciepłych mórz południa. Znajduje się tu wododział pomiędzy zlewiskami Morza Bałtyckiego a Morza Czarnego. Do Bałtyku płynie większość rzek, jednak Strwiąż biorąca początek w Ustrzykach Dolnych oraz potok Maszanka płynący przez Michniowiec należą do zlewiska Morza Czarnego. Najdalej wysuniętym na południe punktem Polski jest bieszczadzki szczyt Opołonek (1028 m W Bieszczadach znajduje się 15 jaskiń. Kilka najbardziej znanych leży w okolicach miejscowości Nasiczne. Największą gminą w Bieszczadach jest gmina Lutowiska i jest to zarazem największa gmina w Polsce. Bieszczady są jedynym obszarem w Polsce gdzie występują trzy największe ssaki drapieżne - wilk, niedźwiedź brunatny i ryś (będący zarazem symbolem BPN). Źródło: A na początek polecamy Ci te atrakcje. 1. Tarnica - szlak, od którego zaczniesz. Wiadomo, że jadąc pierwszy raz w Bieszczady, chce się wejść na Tarnicę, bo to najwyższy szczyt polskich Bieszczad i jeden z 28 szczytów Korony Gór Polski. Tarnica ma zaledwie 1346 m.n.p.m., a więc jest w zasięgu kroku przeciętnego turysty.
Od niemal trzech lat staram się nadrabiać braki w podróżach. Moje wcześniejsze doświadczenia ograniczały się jedynie do zwiedzania miejskiej pętli tramwajowej i lokalnej katedry. Ale przez ten ostatni, jakże intensywny w podróże czas, miałem okazję spróbować torciku Sachera w Wiedniu, fotografować się na tle Big Bena czy przemierzać szlak św. Jakuba. A wszystko dzięki mojej drugiej, motywującej mnie połówce. Nie było mi jednak dane zobaczyć Bieszczad – najprawdopodobniej najbardziej urokliwych i mistycznych gór w Europie Środkowej. Dotychczas zdobywałem szczyty Beskidu Śląskiego czy Żywieckiego. Wszedłem też pod Rysy, ale z racji na porę roku (grudzień) w wyższe rejony Tatr się nie wybrałem. Nie mogło być tak, że częściej wyjeżdżaliśmy za granicę, niż w głąb naszego kraju. Dlatego zamiast stopem na Bałkany czy rowerem po Bornholmie, z Anią zdecydowaliśmy się spędzić wrześniowy urlop właśnie w Bieszczadach. Bieszczady po raz pierwszy O Biesach i Czadach słyszałem wiele. Widziałem też zdjęcia i musiałem przyznać, że widok z połonin znacznie przebija panoramy z najwyższych punktów Baraniej Góry czy Równicy. Choć ta ostatnia, przez polanę rozciągającą się tuż pod schroniskiem, ma w sobie coś z Karpat Wschodnich. Wyprawa na wschód Polski musiała trwać. Nie sądziłem tylko, że dotarcie do celu – w naszym przypadku do Ustrzyk Górnych – wymagać będzie tylu przesiadek. W tamtą stronę środek lokomocji zmienialiśmy aż trzy razy. Pierwszy raz w Rzeszowie, na autobus do Sanoka. Drugi raz dwadzieścia minut po zajęciu miejsc w autokarze do Sanoka – widać była jakaś usterka. Trzecią przesiadkę zaliczyliśmy już w Sanoku. Tutaj wsiedliśmy do podstawionego małego busiku. Ostatnia prosta (niecałe dwie godziny w nie pierwszej świeżości minibusie) przepełniona już była duchem górskich wędrówek. Trochę z racji na towarzystwo, trochę przez widoki rozciągające się za oknami, a trochę dzięki muzyce, puszczanej przez kierowcę. Z głośników raz po raz, pomiędzy krótkimi drzemkami, dolatywały do mnie słowa piosenek jakiegoś lokalnego grajka. Jedna z nich zapadła mi w pamięć i wątpię, czy kiedykolwiek o niej zapomnę: Dla marynarza domem jest krypa,dla wagabundy przydrożny wypalacza dymiący wypał,w czarnym kolorze schwarz black noir. Na połoninie – co warto zobaczyć w Bieszczadach Już samo wejście na szlak nieco różniło się od standardowego podejścia w Zachodniej części Karpat, a przynajmniej takie miałem wrażenie. Podejście na połoninę Caryńską – od niej zaczęliśmy – to półtoragodzinna wędrówka pomiędzy bukami. Urozmaicenia w postaci mostków, kładek i chaszczy, przez które czasem trzeba się przedrzeć, znacznie ułatwiają wędrówkę. Poszczególne ścieżki w parku narodowym oznaczone są symbolami popularnych gatunków w tym terenie wraz z opisami, na co turysta powinien zwrócić uwagę. Prawda jest jednak taka, że wszystkie te miłe akcenty to dopiero przedsmak tego, co czeka na górze. Połoniny Caryńska, Wetlińska i Bukowska, mimo iż posiadają wiele cech wspólnych, różnią się między sobą, zwłaszcza w kwestii rozciągających się pejzaży. Ani, do czasu naszego wyjazdu najbardziej podobała się połonina Wetlińska, choć później zmieniła zdanie. Najbardziej do gustu przypadła nam trasa na Halicz, a dalej w stronę granicy z Ukrainą. Widoki rozciągające się w Bieszczadach ku północy i południu, a później na wschód i zachód (już po zejściu z Halicza) moim zdaniem znacznie przewyższają te, które można podziwiać na drodze pomiędzy Chatką Puchatka a Przełęczą Orłowicza. W drodze na Tarnicę najbardziej spodobały mi się skaliste części wzniesień i wąskie przesmyki, z których można było obserwować dolinę i bieg obranego szlaku. To niesamowite, że wystarczy niespełna godzina by z podnóża góry znaleźć się na jej szczycie. O czym nie wiedziałem, albo z czego nie zdawałem sobie sprawy, to siła wiatru wiejącego na Bieszczadzkich połoninach. Z braku drzew, które w Beskidach osłaniają od podmuchów, włosy po niespełna kwadransie zaczynają żyć własnym życiem. Po odwiedzeniu Siekierezady i zobaczeniu wybranych fotografii 100 twarzy Bieszczad, wiedziałem, dlaczego wszyscy wyglądają jak Einstein w końcowej fazie swojego życia. W Bieszczadach wszędzie jest daleko. Gdzie jechać? Nie da się ukryć, że przebycie odcinków pomiędzy największymi atrakcjami Bieszczad Centralnych to nie do końca to samo, co wycieczka ze Szczyrku do Wisły. O ile w drugim przypadku przemierzenie drogi z jednego do drugiego miejsca nie powinno być problematyczne, o tyle w Bieszczadach dotarcie z punktu A do B, a przy tym zdobycie góry, czasem wydaje się niemal niemożliwe. Dlatego też w Ustrzykach, Wetlinie czy Cisnej pojawiły się całe zastępy kierowców, wożących turystów we wszystkich kierunkach – dobrze, że jeszcze nie wwożą ich na szczyty. Sami mieliśmy okazję kilkakrotnie korzystać z ich usług. Najczęściej wsiadaliśmy do NeoBusa. Co więcej, w drodze do Wetliny, skąd mieliśmy zdobyć Zachodnią część połoniny Wetlińskiej, trafiliśmy na tego samego kierowcę, który wiózł nas dwa dni wcześniej z Sanoka do Ustrzyk. Bieszczady są małe i duże zarazem! Samo wejście na przełęcz Orłowicza, a stamtąd wejście na Smerek i zejście do miejscowości o takiej samej nazwie nie doszło do skutku. Zamiast tego odwiedziliśmy Cisną i parę tamtejszych knajp. Przy przemieszczaniu się pomiędzy poszczególnymi miejscowościami trzeba mieć na względzie brak unifikacji cen, co powoduje, że w jedną stronę można zapłacić około 5 zł za osobę, a w drugą, za tą samą trasę, nawet dwa razy więcej. Noclegi w Bieszczadach – gdzie nocować? W obu przypadkach trzeba mieć na względzie, że kartą w Bieszczadach raczej nie da się płacić. Ten komfort dostępny jest w sklepach i knajpach. Wybierając się w te tereny, gotówka w portfelu jest nieodzowna. Akurat na ten fakt można łatwo się przygotować. Gorzej z nastawieniem się na warunki, panujące w Bieszczadzkich schroniskach. Nasz wyjazd opiewał w pięć noclegów, z czego większość miała miejsce w budynkach PTTKu. Podczas wędrówki szlakiem św. Jakuba miałem już okazję nocować w różnych warunkach – na materacach przykrytych folią, czy w pokoju, gdzie funkcję toalety pełniła dziura w podłodze. Ale tak złego stanu sanitariatu, jak w Hotelu Górskim w Ustrzykach Górnych nie miałem jeszcze okazji zobaczyć. Za niemal 30 zł za noc dostaje się niewielką, nie chroniącą od zimna klitkę z dwoma zsuniętymi łózkami oraz łazienkę z dziurą w podłodze. Oprócz tego ubikację ze zniszczoną spłuczką i prysznic z nieosłoniętym brodzikiem. Po wejściu do środka całość chybocze się jak trzydziestoletni Ikarus, kursujący na drodze pomiędzy Katowicami a Mysłowicami. Stan PTTKowskiego schroniska w Wetlinie był już wyższy, a przynajmniej łazienki i toalety wyglądały lepiej niż w Ustrzykach. Nie jestem w tej materii wybredny, dlatego Wetlińskiemu obiektowi nie mam nic do zarzucenia. Na szczególną uwagę zasługuje bacówka Jaworzec, znajdująca się o dwie i pół godziny drogi od Przełęczy Orłowicza. Decydując się na nocleg w tym miejscu trzeba mieć jednak sokoli wzrok i trochę cierpliwości. Schodząc z przełęczy czarnym szlakiem, bo to on bowiem prowadzi do Bacówki, należy dokładnie pilnować trasy. Od chwili rozdzielenia się szlaków czarnego i żółtego, czarny zanika, aż do linii drzew; nie pierwszej, ani drugiej. Dopiero trzecie wejście w las, już na dobre, jest stosownie oznaczone. Z opowieści Ani wyobrażałem sobie, że Jaworzec to pustelnia. Spodziewałem się głuszy, w której niedźwiedzie żyją w komitywie z ludźmi i wspólnie walczą z nieprzyjazną matką naturą. Na miejscu zastaliśmy jednak duży domek, którego dach pokryto panelami słonecznymi. Tuż obok postawiono niewielki wiatrak. Mimo tak nowatorskich rozwiązań, energii ciągle brakowało. Dlatego ładowanie telefonu w Bacówce możliwe jest wyłącznie do godziny 20. My mieliśmy to szczęście, że oprócz prądu, nie było także wody. Brak tam kanalizacji, a z powodu dość suchego lata i niemal zerowych opadów deszczu w poprzednich dniach, poziom wody w studni nie pozwalał na jej czerpanie. Mimo tych utrudnień, schronisko zrobiło na mnie jak najlepsze wrażenie. Bieszczady warto również odwiedzić ze względu na kuchnię. Szeroka gama potraw, takich jak fuczki (kapusta z ziemniakami w postaci klopsów), czy proziaki (placki ze zsiadłego mleka), warte są odwiedzenia tych rejonów Polski. Mile wspominamy też osobliwe naleśniki z zielonym groszkiem z niewielkiej kuchni Jaworzca. W knajpach nie brakuje oczywiście standardowych potraw pokroju pierogów z soczewicą okraszonych masłem, penne z owczym serem, czy placków ziemniaczanych z gulaszem – w tym wypadku po Bieszczadzku. Bieszczady to także kilka marek piw. W okolicy Wetliny, Ustrzyk i Cisnej dane nam było spróbować piwa Bies Czadzkiego, Ursa Maior (baaardzo polecam) oraz trunku produkowanego specjalnie dla restauracji Siekierezada. Bieszczady posiadają swój urok. Wokół legend i mitów wywodzących się z wierzeń Słowian zbudowano turystyczną infrastrukturę. Manufaktury zajmujące się wytwarzaniem z drewna dobrych i złych postaci, zarabiają krocie. Ludzie kupują zarówno wizerunki Biesów i Czadów, jak i aniołów, będących już ściśle powiązanych z Chrześcijaństwem. Co rzuciło mi się w oczy i z czym zgodziła się Ania, to poziom uturystycznienia całej okolicy. Z relacji usłyszanych przed wyjazdem miałem wyobrażenie o Bieszczadach, jako o ostałej się jeszcze na krańcu Polski pustce. Wydawało mi się, że przemieszczanie się pomiędzy kolejnymi wioskami będzie polegało na pieszych wędrówkach. Sądziłem, że niczym żółwie będziemy nosić ze sobą prowiant na najbliższe kilka dni. Jednak widok kilkunastu knajp przy głównej drodze i informacji o noclegach na każdym domu oraz obraz kursujących w te i we w te busików wożących wędrowców, skutecznie zburzyły moje wyobrażenie o wypadzie na łono natury. Nie miało to nic wspólnego z przygodami Alexandra Supertrumpa w Into the Wild. Cywilizacja dociera nawet na szczyty gór, gdzie zamiast kamienistych podejść prowadzą sztucznie stworzone schody. Za niedługo, wzorem lepszych restauracji, na krzyżu na Haliczu i Tarnicy pojawi się zapewne naklejka Free Wi-Fi. Jedynym plusem całego tego ucywilizowania jest coraz większa świadomość ekologiczna. Polacy, wzorem Francuzów i Szwajcarów umieścili w niektórych częściach Bieszczadzkiego Parku Narodowego suche toalety, gdzie nieczystości przetwarzane są przy pomocy specjalnego gatunku dżdżownic. Ostatniego dnia wyjazdu dane mi było zobaczyć jeszcze jeden szczyt; tym razem chodziło o technologię. W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się w Solinie i odwiedziliśmy tamtejszą zaporę. Dzięki odpowiedniemu spiętrzaniu wody, siły natury wykorzystano do generowania energii elektrycznej. Jest to pewnie tylko namiastka naszych potrzeb, ale widok ekorozwiązań, czy to w parku narodowym, czy na jeziorze Solińskim napawa dumą. Zaczynamy doceniać to, co nas otacza.
2. Wilczy Kęs Grillownia. Wilczy Kęs Grillownia w Krzywych to kolejne miejsce, któremu warto się przyjrzeć z bliska. Istny raj dla miłośników dobrego jedzenia. Burgery z bułek w kształcie serca z świetnie przyrządzoną wołowiną lub innym mięsem do wyboru, to coś, czego nie sposób sobie odmówić. 3. American Burger.
fot. Adobe Stock, Seventyfour Ojciec Asi zostawił mnie, gdy byłam w siódmym miesiącu ciąży. „Nie jestem gotowy na rolę ojca” – taką lakoniczną notatkę znalazłam po powrocie z pracy na kuchennym stole. Nie byłam bardzo zaskoczona. Od momentu, gdy powiedziałam mu, że będziemy mieć dziecko, wiedziałam, że Jacek prędzej czy później zdezerteruje. Tylko miałam nadzieję, że powie mi o tym osobiście. – To już. Jestem samotną matką – oznajmiłam mamie przez telefon. – Damy radę, nic się nie martw. Ja dałam radę sama, a ty będziesz mieć mnie – zadeklarowała od razu. Ja też wychowałam się bez ojca Odszedł, gdy miałam pół roku. Do innej. Mnie nawet raz nie odwiedził. Rodzice mamy zginęli w wypadku samochodowym, gdy miała 19 lat, została więc ze mną zupełnie sama. Pracowała w szkole, uczyła matematyki. Miała kilka przyjaciółek i to te „przyszywane” ciocie zajmowały się mną, gdy mama nie mogła. Pamiętam, że świetnie się z nimi bawiłam. Po urodzeniu Asi chciałam jak najszybciej wrócić do pracy. Ale z powodu alergii nie została przyjęta do żłobka. Wtedy znowu pomogły „ciocie”. Większość wakacji obstawiała mama – taki bonus z zawodu nauczycielki. To ona jeździła też z Asią do sanatorium, gdy było trzeba. Martwiłam się, co będzie ze szkołą. Ciągałam Asię po kolejnych lekarzach, zielarzach, cudotwórcach. Nowe leki, nowe terapie… Wszystko działało, ale tylko na chwilę. Gdy zaczynały kwitnąć trawy, bywały dni, że Asia się prawie dusiła. Na szczęście trafiłyśmy w końcu na lekarkę, która postawiła sobie za cel, że Asi pomoże. Dobierała leki, dawki, terapie. Udało się. Asia poszła do szkoły i w pierwszym semestrze nie opuściła ani jednego dnia. Po szkole Asia albo zostawała w świetlicy albo odbierała ją mama lub któraś z „cioć”. Wreszcie przestałam w kółko wybiegać z pracy i ciągle przepraszać szefów i kolegów, że znowu mnie nie ma, bo dziecko chore. Względny spokój trwał dwa lata. W trzeciej klasie Asia znowu zaczęła chorować. Wróciły nagłe duszności, ataki kaszlu. – Pani Beatko. Przy jej skłonnościach i tym, czym musi oddychać, było tylko kwestią czasu, aż pojawi się astma… – lekarka rozłożyła ręce. Znowu zaczęły się badania i testy. Diagnoza lekarki się potwierdziła: Asia ma astmę. Bez inhalatora nie powinna się nigdzie ruszać. Przez pierwsze tygodnie w kółko musiałam jeździć do szkoły, wieźć inhalator. Bez niego moja córka mogła się udusić. Choć bardzo lubiła lekcje wuefu – dostała zakaz wykonywania zbyt wyczerpujących ćwiczeń. Jesienią ubiegłego roku po gwałtownym ataku Asia trafiła do szpitala. – Mamusiu, ja nie chce tak żyć – pożaliła mi się. Zadzwoniłam do naszej lekarki. – Pani Beato. Jest jeden sposób. Musi pani zabrać córkę z Krakowa. Wyprowadzić się gdzieś, gdzie jest czyste powietrze. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że nasz smog pogłębia objawy astmy – usłyszałam. Popłakałam się z bezsilności Wyprowadzić się. Tylko za co? Mieszkałam w wynajmowanym maleńkim mieszkaniu. Nie miałam oszczędności. I co z pracą? Z czego miałabym się na tej wsi utrzymać? Przez kolejne miesiące codziennie sprawdzałam poziom smogu w okolicy. W najgorsze dni Asia po prostu nie szła do szkoły. W słabe – woziłam ją do szkoły samochodem. Miała zakaz wychodzenia na podwórko. O wszystkim oczywiście opowiadałam mamie. Wiedziałam, że nie może pomóc – ale jak się człowiek wygada i wypłacze, to trochę mu lżej. Okazało się, że nie doceniłam własnej matki! Któregoś dnia przyjechała do mnie. – Beata. Siadaj i słuchaj. I tylko mi nie przerywaj. Otóż jak tylko zechcesz – możemy się wyprowadzić na wieś. Ty, ja i Asia. Wszystko mam już zaplanowane. Zgłosiłam się do kuratorium w Rzeszowie. No bo jak czyste powietrze, to tylko w Bieszczadach, prawda? Prosiłam o oferty pracy dla matematyka w wiejskich szkołach. Dostałam ich kilkanaście. Miałam w czym wybierać. Ale w jednej ze szkół szukali nie tylko nauczyciela, ale i dyrektora. Zgłosiłam się na konkurs. – No i go wygrałam… Wiem, wiem, ale mi nie przerywaj, bo to nie koniec! Dyrektorowi gmina dofinansowuje mieszkanie. Sprawdziłam też, za ile mogę wynająć swoją kawalerkę w Krakowie. I zaczęłam się rozglądać. Znalazłam mały domek pod lasem, jakiś kilometr od szkoły.– westchnęła. –Do wynajęcia. Ponegocjowałam i wyszło mi, że mnie na niego stać. Poczekaj, to nie koniec. I od razu nie krzycz. Wiem, że zawsze się zarzekałaś, że nie zostaniesz nauczycielką. Ale widzisz. W tej szkole, jak prawie w każdej wiejskiej szkole, szukają anglisty. Przecież dałabyś radę. Tam klasy moją po 10 albo mniej uczniów. I mogłabyś dorabiać tłumaczeniami. Nie zarobisz tyle, co w korpo, ale na wsi życie jest tańsze. Zastanawiałam się, czy moja mama zwariowała Ale ona wyciągnęła papiery, wyliczenia. Naprawdę miała to wszystko już zaplanowane! Dla mnie i dla Asi. A ja miałam tylko powiedzieć „ok, zróbmy to”. – Mamuś. Nie wiem, co powiedzieć. Zatkało mnie. Kiedy ty na to wszystko miałaś czas? Rany boskie… Jasne, że realizacja tego planu oznaczała, że życie naszej trójki zostanie wywrócone do góry nogami. Ale może tak właśnie trzeba? – Zaraz, zaraz. Ale jak się zgodzę zostać tą nauczycielką, to ty będziesz moją szefową? No wiesz, to ja się muszę poważnie zastanowić… Nie udało mi się dokończyć, bo oberwałam od mamy poduszką. W następny weekend pojechałyśmy w Bieszczady. Obejrzałyśmy szkołę i domek. Był dość zaniedbany, ale ściany i dach miał w dobrym stanie. W kuchni stał piękny, prawdziwy kaflowy piec. Było też miejsce na duży stół. Do tego dwa nieduże pokoiki i strych. Za domem rozciągał się ogrodzony krzywym płotkiem zarośnięty warzywniak. Okolica była piękna. Las, łąki, rzeka. Asia biegała dookoła jak szalona i ani razu nie zakasłała. – Mamuś, wiesz, ja myślę, że my możemy być tu szczęśliwe! – rzuciła mi się zdyszana na szyję. Tego wieczora zapadła decyzja. Mama podpisuje papiery, ja składam wymówienie w pracy. Miałam trzy miesiące wypowiedzenia, ale udało mi się wytargować, że będę pracować tylko do końca lipca. Mama z Asią pojechały na wieś, gdy tylko skończył się rok szkolny. Przed wyjazdem poszłyśmy do naszej lekarki po zapas recept. – Cudowna wiadomość! Zobaczy pani, te recepty się wcale nie przydadzą. Świeże powietrze czyni cuda! – lekarka nie miała wątpliwości, że przeprowadzka to doskonały pomysł. Przez cały lipiec w każdy weekend woziłam na wieś graty z mieszkania. Ostatniego dnia omiotłam wzrokiem opustoszałe kąty. Lubiłam to miejsce. Poczułam, że wilgotnieją mi oczy. Nie czekając, aż się rozkleję, zamknęłam drzwi. Klucze wrzuciłam do skrzynki na listy. W sierpniu mama pojechała z Asią nad morze. Ja w tym czasie robiłam za robotnika budowlanego. Dowodził pan Zenek, złota rączka ze szkoły i nasz sąsiad. Pracował prawie za darmo, pozwalał sobie zwrócić tylko za benzynę i dawał się nakarmić. – Panie nauczycielki nie mogą mieszkać w norze – powtarzał. Odmalowaliśmy ściany. Wycyklinowaliśmy deski na podłodze. A na strychu wyczarowaliśmy uroczy mały pokoik dla Asi. Wiedziałam, że będzie zachwycona! Asia i mama wróciły w połowie sierpnia i były pod wrażeniem. – Ale robotę ty wykonaliście, ho ho – mama nie mogła uwierzyć, jak bardzo dom zmienił się w dwa tygodnie. – Babciu, babciu, mam pokój! – dobiegł nas ze środka głos Asi… Minęły trzy miesiące. Okazało się, że w pracy radzę sobie nie najgorzej. A mama nie jest bardzo złą szefową. Asia ma mnóstwo nowych koleżanek. Całe dnie spędza na dworze. Od wyjazdu z Krakowa ani razu nie miała ataku astmy. I nawet mamy psa. Przybłędę. Asia nazwała go Okruszek. Pozwoliłam jej zatrzymać go na próbę. Nie wiem jak to się stało, ale Asia w ogóle się przy nim nie dusi ani nie kicha. Ta wieś chyba naprawdę leczy! Czytaj także:„Rozpoznałam w sobie zaginioną 40 lat temu dziewczynkę. Nie byłam biologiczną córką mojej matki, adoptowaną też nie”„Syn oddał mi wnuka na wychowanie, a sam lata z żoną po świecie. Nie chcę, by mały był u obcych, ale dopadła mnie choroba”„Przystojny elektryk kompletnie zawrócił mi w głowie. Jak mogłam się tak ośmieszyć? Facet miał żonę i dzieci”
W Bieszczadach nie będzie się nudzić rodzina z dzieckiem, czy nawet niemowlakiem, wczasowicze przybywający tutaj z czworonogiem, rowerzyści czy zwolennicy sportów zimowych. Ta olbrzymia ilość możliwości oraz w porównaniu do innych kurortów relatywny spokój panujący tutaj nawet w środku sezonu letniego czy zimowego sprawiają, że Jaka będzie dzisiaj pogoda na Smereku? Sprawdź warunki pogodowe na ( i najbliższe dni. W czwartek temperatura na Smereku (Bieszczady) ma wynieść 19 °C. Z kolei spodziewana prędkość wiatru to 12 km/h. Opadów dzisiaj nie powinno na Smereku (Bieszczady), pogody dla Smereka (Bieszczady) na czwartek o godz. 18:00 przewiduje:Temperatura: 22 °C Prędkość wiatru: 12 km/h Prognoza pogody dla Smereka (Bieszczady) na czwartek o godz. 21:00 przewiduje:Temperatura: 18 °C Prędkość wiatru: 7 km/h Według meteorologów, na Smereku o godz. 00:00 w piątek powinno być:Temperatura: 16 °C Prędkość wiatru: 8 km/h Prognozę pogody dla Smereka na najbliższy tydzień znajdziesz w BieszczadachSmerek ma wysokość 1222 m i znajduje się w Bieszczadach Zachodnich. Jego druga nazwa to Wysoka i pojawia się ona w niektórych mapach. Smerek ma dwa wierzchołki. Dla turystów został udostępniony wierzchołek południowy, gdzie znajduje się żelazny krzyż jako upamiętnienie turysty zabitego przez piorun. Pogoda na Smerekuczwartek, dnia odczuwalna temperatura na Smereku ma wynosić 18 °C. Możliwość pojawienia się opadów wynosi 0%.Minimalna temperatura: 13 °C, Maksymalna temperatura: 23 °C, Prędkość wiatru: 12 km/h, W nocy z czwartek na piątek najniższa spodziewana temperatura to 14 °C, a prędkość wiatru 7 km/h. Zapowiada się bezdeszczowa noc. piątek, dnia odczuwalna temperatura na Smereku ma wynosić 21 °C. Możliwość wystąpienia opadów to 0%.Minimalna temperatura: 15 °C, Maksymalna temperatura: 26 °C, Prędkość wiatru: 9 km/h, W nocy z piątek na sobotę najniższa spodziewana temperatura to 17 °C, natomiast prędkość wiatru - 5 km/h. Nie powinno padać. sobota, ciągu dnia na Smereku (Bieszczady) odczuwalna temperatura wyniesie 23 °C. Prawdopodobieństwo opadów to 2%.Minimalna temperatura: 17 °C, Maksymalna temperatura: 26 °C, Prędkość wiatru: 8 km/h, W nocy z soboty na niedzielę minimalna temperatura wyniesie 10 °C, a z kolei prędkość wiatru 13 km/h. niedziela, temperatura w ciągu dnia na Smereku ma wynieść 9 °C. Możliwość pojawienia się opadów wynosi 20%.Minimalna temperatura: 10 °C, Maksymalna temperatura: 17 °C, Prędkość wiatru: 18 km/h, W nocy z niedzieli na poniedziałek minimalna temperatura wyniesie 10 °C, natomiast wiatr ma mieć prędkość do 13 km/h. poniedziałek, dnia odczuwalna temperatura na Smereku ma wynosić 9 °C. Prawdopodobieństwo opadów to 34%.Minimalna temperatura: 10 °C, Maksymalna temperatura: 16 °C, Prędkość wiatru: 15 km/h, W nocy z poniedziałku na wtorek najniższa przewidywana temperatura wyniesie 11 °C, a prędkość wiatru 12 km/h. wtorek, temperatura w ciągu dnia na Smereku ma wynieść 12 °C. Możliwość pojawienia się opadów wynosi 9%.Minimalna temperatura: 10 °C, Maksymalna temperatura: 18 °C, Prędkość wiatru: 17 km/h, W nocy z wtorku na środę najniższa spodziewana temperatura to 12 °C, a prędkość wiatru 15 km/h. Promocje na gadżety turystyczneMateriały promocyjne partnera Pogoda na SmerkuNa Smereku pogoda jest umiarkowana, ale trzeba się liczyć z jej nieprzewidywalnością. Warto zaopatrzyć się w odpowiednie obuwie i odzież planując wyprawę na KONIECZNIECzy znasz te zabytki? 11 niezwykłych miejsc w PolsceSzlaki na SmerkuNa Smerek można wejść przez czerwony Główny Szlak Beskidzki. Na Smereku trzeba poruszać się wyznaczonymi szlakami turystycznymi, ponieważ należy od do Bieszczadzkiego Parku Narodowego. x000DPrzyroda na SmerkuNa Smereku znajdują się liczne lasy, a wyżej połonina. Ponadto na Smereku można spotkać rzadką roślinność taką jak turzyca skąpokwiatowa oraz groszek o SmerkuZe Smereka rozciąga się doskonała i niezwykła panorama, dzięki czemu można tam zobaczyć Tatry w całek okazałości, Karpaty oraz Bieszczady po stronie słowackiej. Bluzki i koszulki trekkingowe w promocyjnych cenachMateriały promocyjne partnera Lista partnerów (dostawców) TVN24 i TVP Info relacjonowały poniedziałkowe zaprzysiężenie rządu Mateusza Morawieckiego. Jednak stacje zupełnie inaczej przedstawiły wydarzenia z Pałacu
Chcesz ruszyć na bieszczadzkie szlaki, ale nie wiesz od czego zacząć? Czytaj dalej! Pasm górskich w Polsce jest sporo, ale niektóre z nich cieszą się szczególną popularnością. Dzikie i owiane tajemnicą Bieszczady przyciągają z roku na rok coraz więcej amatorów wycieczek. Strzelam, że skoro czytasz ten tekst, to pewnie i tobie chodzi po głowie to słynne hasło, by rzucić wszystko i wyjechać właśnie tam. Najłatwiejszym sposobem, żeby w ogóle w Bieszczady się dostać, jest dojazd własnym samochodem. Nie jest to zbyt odkrywcze, ale w przypadku tego rejonu dosyć ważne. Dzieje się tak bowiem dlatego, że bezpośrednie połączenia w ten zakątek kraju, to częściej wyjątek, niż reguła. Jeśli jakieś się pojawiają, to raczej okresowo, a przewoźnik potrafi zlikwidować połączenia z dnia na dzień. Żeby więc nie aktualizować tego tekstu co miesiąc, zostawię raczej garść ogólnych porad. Miejscowości, które przede wszystkim powinny cię interesować, to Ustrzyki Górne, Wetlina oraz Cisna. Jeśli autobus twoich marzeń będzie tam jechał, to na twarzy pojawi się uśmiech. Wątpię natomiast, żeby taki kurs ruszał bezpośrednio spod twojego domu i jeśli się tak nie zdarzy, a raczej się nie zdarzy, to warto w drugiej kolejności celować w Lesko albo Sanok. A co, jeśli dalej nic interesującego nie znalazłeś? No cóż – wtedy zapraszam cię do stolicy Podkarpacia. Rzeszów to całkiem przyjazne miasto wypełnione atrakcjami, do których należy choćby najsłynniejszy na świecie betonowy pomnik waginy. Ten etap podróży powinien być bezproblemowy, bo dostaniesz się na miejsce albo autobusem, albo pociągiem, a nawet samolotem, jeśli masz taką fanaberię. Bardzo często kursy w Bieszczady (i okolice) obsługują z Rzeszowa lokalni, prywatni przewoźnicy. Skorzystaj więc z jakiejś wyszukiwarki połączeń, żeby znaleźć te mniej oczywiste opcje. Idealnie, jeśli znajdziesz coś do Wetliny. Dalej w hierarchii znajduje się pewnie Cisna, chociaż to też świetna lokacja, o czym więcej za chwilę. Ostatecznie powinieneś celować w Lesko albo Sanok. No, a tam powtórka, czyli szukanie połączeń lokalnych przewoźników. Koszulka trekkingowa „Chodź, nie marudź!” Damska 65,00 zł Koszulka trekkingowa „Chodź, nie marudź!” Męska 65,00 zł Co wybrać na bazę wypadową? Jeżeli nie dysponujesz własnym samochodem (bo wtedy możesz nocować, gdzie chcesz), to w mojej opinii najlepiej będzie wybrać właśnie Wetlinę. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, by zrobić sobie bazę wypadową w Ustrzykach, ale ta pierwsza miejscowość, jak na tamtejsze warunki, to całkiem spora wieś. Łatwiej znaleźć miejsce do spania, jest kilka knajp, no i są sklepy. Bezpośrednio z miejscowości też można ruszyć na parę szlaków, więc powinien być to dobry wybór. Natomiast w sezonie raczej nie ma problemów, żeby skorzystać z kursujących pomiędzy poszczególnymi punktami busów. Śmiało dojedziesz np. do Ustrzyk Górnych, co otwiera nowe możliwości, jeśli chodzi o odwiedzanie poszczególnych szczytów. Z tego też powodu równie dobrze możesz wybrać Cisną, a na start trasy podjeżdżać busem. Jeśli masz swój środek transportu, to ograniczają cię pewnie tylko własne upodobania lub ewentualna dostępność miejsc noclegowych. Dlaczego tak upieram się przy tych większych miejscowościach? Bo Bieszczady, mimo że coraz chętniej odwiedzane, nie są jeszcze tak skomercjalizowane, jak inne polskie pasma. I to oczywiście ich wielka zaleta, ale jeśli przywykłeś do tego, że na każdym rogu jest sklep, bankomat czy apteka, to możesz się lekko zdziwić. To oczywiście nie koniec świata, ale zwłaszcza przy okazji pierwszej wizyty, warto się trochę lepiej przygotować. Pewnie do podręcznej apteczki wypada wrzucić jakieś specyfiki przeciwbólowe, czy przeciwbiegunkowe, dobrze też pamiętać, że nie wszędzie da się zapłacić kartą, no i przede wszystkim o tym, że do najbliższych miast jest dosyć daleko. Baza schroniskowa też jest bardzo skromna, więc jeśli myślisz o całodziennych wędrówkach, to o prowiant powinieneś się zatroszczyć raczej sam. Skupię się w tekście na tym, o czym mam jakiekolwiek pojęcie, czyli na szlakach górskich. Rejon ten ma do zaoferowania oczywiście zdecydowanie więcej, ale nie chcę zrobić z tego jakiejś opasłej encyklopedii. I nie, nie mam tutaj na myśli Soliny, czy Polańczyka, bo te nawet w Bieszczadach nie leżą, chociaż bardzo by chciały. Jeszcze bardziej chciałby tam leżeć Arłamów, ale nie zmuszaj mnie, żebym cię pacnął w twarz. To jak porównywanie Rafała Mroczka z Tomem Hardym. Niech zna swoje miejsce na mapie. Kto woli oglądać, temu polecam poniższy film z naszego kanału. Nie zapomnij subskrybować! A teraz z powrotem do tekstu. No i nie ukrywam, że żaden ze mnie eksplorator-włóczykij, a raczej zupełnie przeciętny turysta. Dlatego też zestawienie zawiera przede wszystkim najpopularniejsze i najładniejsze miejsca w tym paśmie, chociaż będzie ono sukcesywnie wzbogacane o kolejne, odwiedzone przez nas lokacje. Warto sobie jeszcze przypomnieć kilka górskich reguł, jak np. ta, że kolory szlaków nie oznaczają ich trudności. Wszystkie śmieci należy też zabrać ze sobą z powrotem w doliny. Tak, ogryzki po jabłkach również, bo okolice zamieszkuje całkiem spora grupa niedźwiedzi. Nikt nie chce, aby zaczęły utożsamiać turystę ze źródłem łatwego pożywienia. Jeżeli zależy ci na dłuższym wędrowaniu, to pewnie wiesz, co robić. Natomiast jeśli masz ochotę tylko wejść na połoninę, nacieszyć się widokami i zejść na parking, to pewnie i w adidasach oblecisz. Pod warunkiem ładnej pogody, rzecz jasna. Do plecaka spakuj kanapki, butelkę wody, coś ciepłego w razie pogorszenia pogody, no i może pelerynę przeciwdeszczową. Przede wszystkim natomiast zachowaj rozsądek i pamiętaj, że to ciągle góry. Podejścia szybko rewidują pogląd na temat własnej kondycji. No i nie licz na to, że ruszając na wycieczki w szczycie sezonu, będziesz ścieżki przemierzał sam, a gdzieś w tle będzie sobie grała muzyczka z „Watahy”. Owszem, ten rejon jest dziki, trudno dostępny, a klimat urzeka, ale raczej poza najpopularniejszymi miejscami. Jeżeli postanowisz w wakacje albo w pogodny weekend wyjść na Tarnicę, to twoje wyobrażenia o tym miejscu runą jak domek z kart. Może to ciągle nie poziom pielgrzymek nad Morskie Oko, ale na pewno będzie tłoczno. Co w takiej sytuacji robić? To, co zawsze. Wychodzić o świcie. Jeżeli natomiast nie powstrzymują cię sztywne ramy wakacyjnego urlopu i masz co nieco doświadczenia, to wybranie się w Biesy w okresie listopad-kwiecień może być całkiem niezłym pomysłem. Wiadomo, że pogoda już inna, ale szukający spokoju mogą rozważyć i taką opcję. No i weekendy! Wystrzegaj się zwłaszcza tych pogodnych, bo czasami ciężko się wcisnąć na parking. Łatwe trasy w Bieszczadach dla początkujących 1. Bukowe Berdo – 1311 m Szlak? Żółty z Mucznego – 1:15 h Niebieski z Widełek – 2:50 h Co dalej? Jeżeli uporasz się już z odcinkiem prowadzącym przez las, to koniecznie przespaceruj się całym grzbietem, aż do najwyższej kulminacji. Stamtąd pokusić się można o wycieczkę na Tarnicę, co powinno zająć kolejną godzinę. Ciekawostka? Liczne występowanie piaskowcowych skałek. Grzbiet zajmuje połonina, którą porasta krzewiasta forma jarzębiny. Tuż przed Mucznem znajduje się pokazowa zagroda Żubrów, którą też warto odwiedzić.
. 107 151 82 595 407 742 565 567

z czego utrzymać się w bieszczadach