No i się zaczęło! Zdjęcie z dnia po premierze. See more of Polska muzyka, której nie usłyszysz w radiu, a powinieneś. on Facebook
Tekst piosenki: No i się zaczęło Lecimy na całego Niech będzie tak jak chcesz Przygaś światło, no i bierz /2x Moja myszko, daj poklikać Kusisz, potem znikasz Co to ma być do cholery? A se krzycz bez bariery No i się zaczęło Lecimy na całego Niech będzie tak jak chcesz Przygaś światło, no i bierz /2x A więc, drogie, piękne panie Oto czas na zwiedzanie Wirowanie, płukanie i klaskanie Ja już po - sorry, kochanie No i się zaczęło Lecimy na całego Niech będzie tak jak chcesz Przygaś światło, no i bierz /2x Dziewczyny! Dziś między nami będzie: tsunami Dziś między nami będzie: tsunami Jeszcze mocniej! No i się zaczęło Lecimy na całego Niech będzie tak jak chcesz Przygaś światło, no i bierz /2x Dodaj interpretację do tego tekstu » Historia edycji tekstu
No i się zaczęło, to niesamowite że to już nasz trzeci Tydzień Pieluchy Wielorazowej, ciekawe gdzie będziemy za rok 💙 Tak jak pisałam kilka dni temu nie mam dla Was wielkiej promocji ale możecie zgarnąć taniej niż w cenniku zestawy pieluszkowe.
Na mecie połówki w Unisławiu A właściwie się zaczęły - przygotowania do maratonu. Zastanawiałem się, w którym z jesiennych maratonów wziąć udział, w grę wchodziły Warszawa, Wrocław i Poznań. Wrocław odrzuciłem na samym początku, daleko, a w dodatku jest najwcześniej z tej trójki, 15 września. Pamiętam, że poprzednie maratony we Wrocławiu rozgrywały się w upale, a to niemal automatycznie zabija szanse na wykręcenie dobrego czasu. A ja nie chce tylko dobiec, ale nakręcić fajną życiówkę. Za moim ostatecznym wyborem - Poznaniem- najbardziej przemawia to, że jest po prostu blisko. Do tego w Warszawie z pewnością na trasie będzie większy tłok, a tego mi nie trzeba. Zatem 13 października o wystartuję w swoim drugim maratonie. Ale najpierw trzeba swoje wybiegać... Treningi pod maraton zacząłem w poniedziałek, różnią się przede wszystkim tym, że pozbawione są cięższych jednostek. Oznacza to, że mniej więcej do końca lipca, ewentualnie do połowy sierpnia wyrzucam ze swojego planu treningowego rytmy i interwały, a zamiast nich pojawia się długie, monotonne bieganie. Wiosną przyniosło to efekty, biegałem dużo szybciej, pobiłem wszystkie swoje życiówki. Mam nadzieję, że tym razem tak będzie. A przede wszystkim, że złamię 3h w maratonie, bo taki jest mój cel. Do kwietniowego maratonu przygotowywałem się według planu z tym razem zamierzam biegać po swojemu. Tamten plan nie był zły, ale teraz chce trochę na sobie poeksperymentować. Zobaczymy co z tego wyjdzie, na pewno część jednostek treningowych się powtórzy, ale zamierzam z czasem dodać to, czego w tamtym planie zabrakło - interwały i rytmy, ale to dopiero w przyszłym miesiącu. Dzisiaj natomiast miałem w planie zrobić długie wybieganie, nie planowałem konkretnej ilości kilometrów czy czasu. Z czasem pewnie będą to 2h, później trochę więcej, ale od czegoś trzeba zacząć. Biegło mi się dobrze, do 15stego kilometra było naprawdę lekko, może dlatego, że starałem się pobiec według trasy którą zaplanowałem sobie dzisiaj przebiec. Dotychczas długie wybiegania robiłem w mieście, dziś natomiast pobiegłem do Łochowa, zahaczając wcześniej o Murowaniec, Lipniki i Drzewce. Ciekawa trasa, szkoda tylko, że czasami musiałem biec drogą, ale samochody które mnie mijały mogę policzyć na palcach jednej ręki. O dziwo biegłem dosyć żwawym tempem, średnio po 4,33min/km. Całkiem nieźle, tym bardziej że jest to pierwszy tydzień w którym wróciłem do dłuższych treningów. Tygodniowy kilometraż zatrzymał się na 97 kilometrach, dawno tyle nie biegałem, ale w przyszłym tygodniu zamierzam się poprawić i setka powinna pęknąć.

ROZWIŃ☟ ️Podoba się? Zostaw łapkę w górę i zasubskrybuj mój kanał! :) Cześć! Przyszedł czas na drugą część gry Life is Strange - nowi bohaterowie, nowe emocj

Czasami nasze życie toczy się w matni schematów zachowań, działań, poczynań, wyborów i decyzji rodziców, dziadków, opiekunów, i nawet sobie tego nie uświadamiamy, nawet przez myśl nam nie przejdzie, że można inaczej. Wszystko byłoby OK, gdyby to nam służyło; gorzej, jak nie, i czekamy by się w końcu coś zmieniło. Samo. Myślimy o tym i marzymy, ale nie robimy nic. Tak było u mnie. Moje życie próbowałam układać na wzór tego, co już znałam, widziałam, obserwowałam. Nie sprawdziło się. Było mi w tym źle. Od jakiegoś czasu czuję, że jest właśnie tak, jak sama chcę. To mój wielki sukces. Szczególnie, że nie przyszło samo i łatwo. Przeciwnie, kosztowało sporo wysiłku. Kończący się rok przyniósł w moim życiu wiele dobrego i zapowiedź... chyba jeszcze lepszego. Choć nie twierdzę, że był to tylko łatwy, miły i wypełniony przyjemnościami okres (przeciwnie - były chwile, godziny, dni, a nawet tygodnie okropne i trudne), to efekty są bardzo zadowalające i obiecujące. Kolejny już raz przekonałam się, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, a cierpienie potrafi uzmysłowić, co jest naprawdę ważne, i w efekcie przynosi duże zmiany. Z mojego doświadczenia wynika, że zmiany są zawsze korzystne. Rozwijają. Sporo było u mnie pierwszych razów i przełamywania barier (malutkich i wielkich) w 2017 roku. Każdy, nawet najprzyjemniejszy, jak jazda na rolkach nocą, czy snorkeling przy rafie koralowej (co z tego, że trwał jakieś 4 minuty, bo paraliżował mnie strach?) lub podpisanie umowy deweloperskiej na moje pierwsze i własne mieszkanie, niósł za sobą obawę, niepewność, niepokój, a nawet lęk i strach. Jeszcze parę lat temu biernie czekałam, aż moje życie się zacznie (pisałam o tym tu: Czas robi swoje. A ty, człowieku?). Dziś mogę śmiało powiedzieć, że... się zaczęło. Każdy człowiek powinien znaleźć sposób na i dla siebie. Jak? Zmienić coś. Niekoniecznie wielkiego i spektakularnego. Wystarczy, jak będziesz ciągle próbować czegoś nowego: potrawy, sportu, sposobu spędzania wolnego czasu, przestawienia mebli, jak zaniechasz rytualnego powtarzania dzień w dzień tych samych czynności, tej samej trasy z pracy do domu, sztampowego spędzania weekendów. Tylko wówczas przekonasz się, co naprawdę lubisz i... zasmakujesz życia. Czasami będzie gorzkie, czasami kwaśne, czasami pikantne lub słone, ale czasami słodkie, jak miód lany na zbolałą duszę. Będzie różnorodne. I o to w nim chodzi. Oscar Wilde napisał: "Umieć żyć to najrzadziej spotykana rzecz na świecie. Większość ludzi tylko egzystuje". Wystarczy... wystartować wreszcie i już nie czekać! Bo "Kiedyś... Może... - to choroba, która każe nam zabrać wszystkie nasze marzenia do grobu".* Tego Ci życzę. Na cały 2018 rok i jeszcze dłużej. * To już nie cytat Oscara Wilde, a mojego przyjaciela, który zapewne nie chciałby być tu wskazany z imienia i nazwiska.

A właściwie się zaczęły - przygotowania do maratonu. Zastanawiałem się, w którym z jesiennych maratonów wziąć udział, w grę wchodziły Warszawa, Wrocław i Poznań. Wrocław odrzuciłem na samym początku, daleko, a w dodatku jest najwcześniej z tej trójki, 15 września.

No właśnie... "się zaczęło"... Ponownie muszę nico mocniej przyłożyć się do działalności w "rodzinnej" firmie. Mniej więcej sześć lat temu coś już zaczynało się dziać i zaczynałem "pojawiać się" na rynku usług- wspierało mnie w tym wiele osób. Niesamowicie od zawsze pomaga mi Tata- kopalnia wiedzy o energetyce i sprawach elektrycznych, "szwagierek"- który zlecał mi pewne zajęcia, żona, która ze mną wtedy wytrzymywała... I wtedy przyjąłem się do pracy w obecnej firmie. Plan był taki, że pracując w tybie zmian 12-sto godzinnym dam radę pogodzić te obowiązki, jednak życie pokazało, że ma nieco inne plany i ogólnie to ja mam się do tych planów dostosować a nie odwrotnie. Całe moje ówczesne plany "legły w gruzach"- plany planami a życie życiem. Praca w porcie dała mi niesamowite możliwości rozwoju zawodowego, które nie były by możliwe w praktycznie żadnym innym miejscu i które (chyba) wykorzystałem je na maxa- kolejne "awanse" i rozwój tzw. "kariery" też dodawały skrzydeł- nie powiem. Patrząc jednak z perspektywy czasu i robiąc "rachunek sumienia" dotyczący zysków i strat, coś jednak straciłem. Mam na myśli to, że wszyscy mamy tylko 24 godziny na dobę i 7 dni w tygoniu- i nie da się ogarnąć wszystkiego. W moim przypadku było to ciągłe życie na walizkach, w domu bywałem w weekendy- i to też nie zawsze, bo stwierdziłem, że pójdę dalej na studia. I tak żyłem "na walizkach" pomiędzy Tomaszowem- Modlinem- i Radomiem. Teraz przyszedł czas na zrobienie "rachunku sumienia" i zastanowienie się nad tym, co tak naprawdę jest najważniejsze i czy warto "gonić" za kolejnymi tytułami, skoro nie ma się czasu dla najbliższych..? Dla mnie (mam nadzieję) nastał czas powrotu do domu i do pracy którą bardzo lubię. Podejrzewam, że będzie to długi i trudny proces z wielu przyczyn, ale mam nadzieję, że wszystko zakończy sie pozytywnie... Automatyką można zajmować się wszędzie. Lubię to co robię i sprawia mi to niesamowitą frajdę, ale teraz czeka mnie bardzo dużo pracy- tzw. "dobre papiery", to zdecydowanie zdecydowanie za mało...
No i się zaczęło. Trzymajmy kciuki za wszystkich bohaterów, by szczęśliwie dotarli do mety. https://www.youtube.com/watch?v=TiWGOrT8ZvM
SZKOŁA Wyszukaj Szczegóły Opublikowano: sobota, 09, wrzesień 2017 17:10 . 664 244 16 730 78 345 422 754

no i się zaczęło zippy