Z całego serca polecam doktora Piotra. Profesjonalny, cierpliwy, skrupulatny i bardzo sympatyczny. Wizyta przebiega w miłej wręcz domowej atmosferze. Bardzo troszczy się on o pacjenta i widać, że chce pomóc i umie to zrobić perfekcyjnie. Podsumuje krótko, właściwy człowiek na właściwym miejscu.
Wszystko wskazuje na to, że w Wiśle Kraków nie dojdzie do zmiany na stanowisku trenera. W nowym sezonie za pierwszy zespół ma nadal odpowiadać Jerzy Brzęczek - donosi " Dostanie szanse na powalczenie z Wisłą o awans? (fot. Piotr Kucza / selekcjoner reprezentacji Polski objął stery Wisły Kraków w lutym tego roku, zastępując Adriana Gulę. Misja jaką przed nim postawiono obejmowała utrzymanie zespołu w Ekstraklasie, jednak już na kolejkę przed końcem sezonu wiadomo, że zadania nie uda się Gwiazda po tygodniach bardzo słabej gry spadła z ligi w przyszłym sezonie będzie występować na zapleczu elity. Od razu pojawiły się więc pytania o przyszłość Brzęczka i to właśnie pod jego wodzą Wisła powinna walczyć o powrót do najwyższej klasy rozgrywek? Umowa szkoleniowca obowiązuje jedynie do końca rozgrywek, a przy Reymonta nie spieszą się z przedstawieniem planów na przyszłość. Jakichkolwiek decyzji należy się spodziewać dopiero po 13 czerwca, a więc dopiero za kilka tygodni, o czym klub poinformował w piątkowym Miga ze " donosi, że Jerzy Brzęczek dostanie najpewniej drugą szansę i skoro spadła z ligi, to otrzyma teraz możliwość przywrócenia drużyny na należne jej miejsce."Nie wiemy, czy decyzja ta była poprzedzona głęboką analizą czy po prostu uznano, że trener zasługuje na drugą szansę" - byłego selekcjonera przy Reymonta na razie nie rzucają na kolana. W trzynastu spotkaniach odniósł on zaledwie jedno zwycięstwo, siedem razy remisował i pięć razy przegrał. Jego średnia punktowa to marne 0,77 na
Radość na twarzy. Jak widzimy na filmie, dziecięca zabawa sprawa prezydent Gdańska niezwykła przyjemność. Profil z portalu X, który zajmuje się śledzeniem spraw politycznych w Gdańsku, tak skomentował całą sytuację: Właściwy człowiek na właściwym miejscu. Na co dzień ta kobieta decyduje o losie półmilionowego miasta, dramat.
Rywalizacja była zacięta do końca. Dziś możemy uroczyście ogłosić, że zwyciężczynią naszego plebiscytu „Sołtys roku” została Mariola Dorsz, sołtyska Jerki w gm. Krzywiń. Gdy w poniedziałek pojechaliśmy do niej z gratulacjami, nie kryła zdziwienia. Zdaniem mieszkańców jak najbardziej zasługuje na ten tytuł. Wystarczy zacytować treść jednego z esemesów zgłaszających kandydaturę pani Marioli: W czasie jej kadencji w Jerce powstała minisiłownia, plac zabaw dla dzieci. Pięknie zagospodarowała plac przy rondzie w naszej miejscowości. Pod jej czujnym okiem zakwita nawet rama od roweru. To właściwy człowiek na właściwym miejscu. Pani Mariola z Jerką związana jest od blisko 30 lat, funkcję sołtyski pełni od 2015 r. Kandydować postanowiła za namową ustępującego sołtysa. Zarządza największym sołectwem w gminie Krzywiń. Mówią o niej: kobieta-instytucja, która daje się poznać jako świetna organizatorka życia wiejskiego. Co chwilę po głowie chodzą jej nowe pomysły. – W parku mamy siłownię zewnętrzną. Krok po kroku powstaje chodnik przy ul. Łowieckiej – cieszy się Mariola Dorsz, wymieniając tylko niektóre zrealizowane w ostatnim czasie w Jerce inwestycje. Spogląda też z dumą na okazały puchar, który zajmuje jedno z honorowych miejsc w gościnnym pokoju. – W tym roku wywalczyliśmy go w turnieju wsi gminy Krzywiń – mówi. Sukces cieszy tym bardziej, że drużyna zbierała się niemal na ostatnią chwilę. Podeszli do sprawy na luzie i udało się. Nagrodą było 700 zł – jeszcze nie zdecydowali na co ją przeznaczą. Wiedzą za to na pewno, że w przyszłym roku do kalendarza imprez w Jerce trzeba wpisać kolejną – właśnie turniej wsi. Jako tegoroczni zwycięzcy będą bowiem jego organizatorami. Pani sołtys sporo pracy wkłada też w organizację dożynek. Podczas ostatnich sama zadbała o dożynkowe przyśpiewki. W radzie sołeckiej Jerki zasiada mąż pani Marioli. Początkowo chciał zrezygnować z pełnienia tej funkcji, ale ostatecznie postanowił zostać na posterunku jeszcze choć jedną kadencję. – Jako członek rady sołeckiej nie mam wyjścia, muszę słuchać żony – śmieje się Stanisław Dorsz. Anna Maćkowiak Cały artykuł w 40 numerze Panoramy Leszczyńskiej. Zapraszamy do zakupu e-wydania:
Doktor wspaniały,miły kompetentny. Wspaniale traktuje pacjenta bez względu na wiek ,bardzo dokładnie wytłumaczy na czym polega leczenie uspokoi przed zabiegiem .Tacy powinni być wszyscy lekarze ,a długie kolejki nie denerwowałyby chorych.To jest właściwy człowiek na właściwym miejscu. Wszystkiego najlepszego Panie Doktorze!
Ludzi online: 4119, w tym 86 zalogowanych użytkowników i 4033 gości. Wszelkie demotywatory w serwisie są generowane przez użytkowników serwisu i jego właściciel nie bierze za nie odpowiedzialności.
Właściwy człowiek na właściwym miejscu. Autor: Dominho Źródło: inf. własna prawie 9 lat temu 1259 38. Po złotej erze, drużynie mistrzów, nie ma w
Na przełomie 2019 i 2020 roku berlińska Hertha bez wątpienia aspirowała do miana jednej z najbardziej rozczarowujących drużyn Europy. Szczytem wszystkiego było starcie z FC Koeln. Goście z Kolonii przyjechali na Stadion Olimpijski w Berlinie jak po swoje i zmiażdżyli gospodarzy 5:0. Powiedzieć, że ten rezultat – z przeciętnym w sumie oponentem – dość mocno kontrastował z rozdmuchanymi planami i ambicjami Herthy, to nic nie powiedzieć. W tej chwili wygląda jednak na to, że „Stara Dama” wychodzi na prostą. Zespół wygrał trzy z ostatnich czterech ligowych meczów, a po przymusowej przerwie w rozgrywkach piłkarze Herthy wręcz imponują przygotowaniem fizycznym. Wygląda na to, że recepta na sukces była w tym przypadku bardzo prosta. Polegała na zatrudnieniu porządnego fachowca na stanowisku trenera. Co tu dużo mówić, Bruno Labbadia na razie robi w stolicy Niemiec kapitalną wszystkim – widać, że ten berliński okręt wreszcie ma jest już czwartym szkoleniowcem Herthy w tym sezonie. Drużyna weszła w rozgrywki mając u steru Ante Covica, ale fatalne wyniki w rundzie jesiennej, zwłaszcza w listopadzie, poskutkowały gwałtownym, choć uzasadnionym rozstaniem. Potem nastała w Berlinie era Juergena Klinsmanna. Tak się przynajmniej wydawał, ponieważ Klinsmann – z właściwym dla siebie, wyuczonym w Stanach Zjednoczonych optymizmem – snuł spektakularne wizje i przedstawiał dalekosiężne plany. Wydał też furę kasy na transfery. I utrzymał się na stanowisku tylko do połowy lutego, po czym ogłosił, że rezygnuje z posady to decyzja nawet nie tyle zrozumiała, co wyczekiwana. Hertha pod wodzą złotoustego Klinsmanna sypała się bowiem w oczach. Następnie w czterech meczach poprowadził berlińską drużynę Alexander Nouri. Aż wreszcie działacze zdecydowali, że nie ma na co czekać i najwyższy czas, by znaleźć zaprawionego w bojach trenera, ponieważ cudowanie z obsadą tego stanowiska mogło się dla klubu skończyć naprawdę mega-kompromitacją, jaką byłoby uwikłanie w walkę o utrzymanie w 1. Bundeslidze. Mówimy o klubie, który na wzmocnienia składu przeznaczył w ostatnich okienkach transferowych dziesiątki milionów euro. Takie kwoty robiłyby wrażenie nawet gdyby Hertha występowała w Premier League. A co dopiero mówić o niemieckich realiach, mimo wszystko skromniejszych.– Kolejnej zmiany trenera chcieliśmy dokonać dopiero po zakończeniu rozgrywek. Jednak sytuacja wywołana pandemią spowodowała przerwę, którą można potraktować jako dodatkową przerwę letnią. Uznaliśmy, że trzeba wykorzystać te okoliczności. W ten sposób zapewnimy trenerowi i drużynie więcej czasu na zgranie się ze sobą – tłumaczył Michael Preetz, dyrektor Herthy. – Wybraliśmy trenera, który zna doskonale Bundesligę. I z perspektywy piłkarza, i z perspektywy trenera. Wielokrotnie pokazał, że potrafi wyciągać zespół z kłopotów. Jego filozofia piłkarska opiera się na ofensywie. Jest ambitny, co pasuje nam, bo chcemy realizować ambitne na scenie pojawił się właśnie Bruno PORZĄDKOWE Dwa ostatnie występy Herthy przed przerwą w rozgrywkach to dwa remisy – odpowiednio 3:3 z Fortuną Dusseldorf i 2:2 z Werderem Brema. A zatem z dwoma klubami znajdującymi się obecnie w strefie spadkowej. Alexander Nouri (choć on tu jest akurat najmniej winny) pozostawił swojemu następcy drużynę rozklekotaną, fatalnie zorganizowaną w defensywie i bazującą wyłącznie na indywidualnościach w ataku. Tymczasem po wznowieniu rozgrywek Labbadia pokazał piłkarskiemu światu zupełnie inne oblicze bałaganu przyszło mu nader wszystkim, Niemiec natychmiast zakończył eksperymenty z wyjściową formacją. Hertha w sezonie 2019/20 grała raz trójką, a raz czwórką w obronie. Raz duetem napastników, a raz samotnym strzelcem. Raz ze skrzydłowymi, innym razem z zagęszczeniem środka pola i wahadłami. Kolejni trenerzy starali się wprowadzić w życie coraz to rozmaitsze taktyczne koncepcje, na czym wyraźnie cierpiała forma piłkarzy, momentami po prostu zagubionych na murawie. Labbadia postawił na klasyczną formację 4-2-3-1. I tyle. W takim ustawieniu „Stara Dama” zaprezentowała się we wszystkich czterech majowych wyniki wyraźnie świadczą, że na ten moment jest to formacja idealnie pasująca do potrzeb zespołu. 3:0 z Hoffenheim, 4:0 w derbach Berlina z Unionem, 2:2 z Lipskiem i 2:0 z Augsburgiem. Znakomite rezultaty. Niezadowolony może się czuć w zasadzie tylko Krzysztof Piątek, który stracił miejsc w składzie kosztem doświadczonego Vedada Ibisevicia, znacznie lepiej pasującego do obecnego stylu Herthy. Bośniak nawet gdy nie zdobywa bramek, oferuje mnóstwo atutów w rozegraniu futbolówki i rozrywaniu defensywy tym – to stary znajomy trenera jeszcze ze Piątek.– Po zmianie trenera pracowaliśmy bardzo ciężko – przyznał Marko Grujić, środkowy pomocnik Herthy, w rozmowie z portalem Liverpoolu. – Efekty tej pracy widać teraz na boisku. Wynik dwóch meczów decydował się w drugiej połowie, zdobywaliśmy kluczowe bramki w samych końcówkach. To dowód na to, jak dobrze jesteśmy przygotowani do gry. Cieszę się, że wróciliśmy w takim progres poczyniony przez Herthę widać nie tylko w wynikach, ale i spojrzeć na cały sezon, „Stara Dama” plasuje się w dolnej połówce tabeli pod względem liczby wykonanych sprintów (13. miejsce), intensywnych biegów (15.) i przemierzonych kilometrów (15.). A jak to wyglądało choćby w ostatniej serii spotkań? Najwięcej przebiegniętych kilometrów: Hertha. Najwięcej intensywnych biegów: Hertha. Najwięcej sprintów: no nie zgadniecie, też Hertha. Często, zwłaszcza w polskich dyskusjach o futbolu, nieco mitologizuje się przygotowanie fizyczne czy motoryczne. Przykłada się do niego zbyt wielką wagę. Uzasadnia nim każde zwycięstwo i każdą porażkę. Ale w tym przypadku nie ma wątpliwości, że to właśnie Labbadia sprawił, iż zespół nadrobił zaległości, do których dopuścił zimą Klinsmann. Czasy człapiącej Herthy, która liczy tylko na gola po stałym fragmencie gry albo na indywidualny przebłysk któregoś z ofensywnych piłkarzy, minęły. – Czuję się dobrze i gra sprawia mi na nowo przyjemność – opowiadał ostatnio wspomniany Ibisević. – Dużo pracowaliśmy w minionych tygodniach. Zespół pomaga mi każdego dnia i pozwala mi także znów poczuć się potwierdza zatem reputację rzetelnego fachury, który nie brzydzi się pracą u podstaw. Można powiedzieć, że w tym względzie Labbadia jest całkowitym przeciwieństwem Klinsmanna, gdyż ten drugi w swojej trenerskiej pracy zawsze przedkładał elementy motywacji ponad takie błahostki jak przygotowanie fizyczne czy porządne ustawienie w defensywie. Ale to jeszcze nie oznacza, że „Stara Dama” z nowym szkoleniowcem jest skazana na sukces, bowiem Labbadia już parę razy udowodnił, że im dłużej w danym klubie pracuje, tym gorzej prezentują się jego podopieczni. Wylewanie fundamentów to ważna misja, lecz potem trzeba jeszcze na tych fundamentach wybudować okazałą posiadłość. A w tym Bruno sprawdza się nieco KRÓTKOTERMINOWYLabbadia to generalnie jest ten typ trenera, który raczej nie podejmuje się realizacji długofalowych projektów. W sumie już jako piłkarz Niemiec bardzo często zmieniał przynależność klubową. Zaczynał karierę w barwach Darmstadt, jako wychowanek tej ekipy, a potem nosiło go po kraju – reprezentował barwy HSV, Kaiserslautern, Bayernu Monachium, FC Koeln, Werderu Brema, Arminii Bielefeld oraz Karslruher SC. W każdym z tych zespołów prezentował całkiem solidną skuteczność i dał się poznać jako wartościowy napastnik, ale też nie grał na tyle wspaniale, by gdziekolwiek zagrzać miejsce w pierwszym składzie na dłużej niż trzy lata. Ma natomiast na swoim koncie dość nietypowe osiągnięcie: udało mu się przekroczyć barierę stu goli zarówno w 1., jak i 2. pewnym sensie można z tego wysnuć paralelę do jego kariery popisy również rozpoczął w zespole Darmstadt, z którym przez kilka sezonów z pewnymi sukcesami poczynał sobie w niższych ligach niemieckich, nabierając doświadczenia. Następnie trafił do Greuther Fürth, czyli na zaplecze niemieckiej ekstraklasy. Natomiast w maju 2008 roku doczekał się pierwszego wielkiego wyzwania w swojej trenerskiej karierze. Zwrócił na niego uwagę Bayer Leverkusen. Labbadia – co wkrótce okaże się dla niego typowe – zaliczył bardzo mocne wejście do zespołu. „Aptekarze” długo trzymali się w czubie tabeli, choć ich dobra forma przeszła trochę bez echa, bo akurat w rundzie jesiennej sezonu 2008/09 furorę robił beniaminek z Hoffenheim i to on ściągnął na siebie najwięcej uwagi. Ostatecznie zresztą i Hoffenheim, i Bayer wytraciły summarum ekipa z Leverkusen uplasowała się na rozczarowującym, dziewiątym miejscu w tabeli. Na dokładkę przegrała też finał Pucharu Niemiec. Rozstano się ze szkoleniowcem w niezbyt przyjemniej RÓWNIEŻ:Jan Mazurek: „Jak Hansi Flick odmienił Bayern?”Szymon Podstufka: „Zauważalnie inni. Z wizytą w akademii FC Köln”Michał Kołkowski: „10 lat temu Liga Mistrzów, dziś 2. Bundesliga. Co się popsuło w Stuttgarcie?”Następnie Niemiec znalazł zatrudnienie w innym zacnym klubie, Hamburgerze SV. I również wytrwał na stanowisku tylko jeden sezon, na dodatek niepełny. Zaczął od znakomitej passy zwycięstw, często bardzo efektownych, z dużą liczbą bramek. Ale jego HSV gasło w oczach. Już jesienią klub popadł w pierwszy kryzys formy, a wiosną zaczął notorycznie gubić punkty w lidze. Po klęsce 1:5 z Hoffenheim działacze zadecydowali o rozstaniu z trenerem. Nie pomogło nawet to, że Labbadia doprowadził HSV do półfinału Ligi Europy. Potem dano mu zresztą w Hamburgu jeszcze jedną szansę. Za pierwszym podejściem popracował w klubie przez 51, za drugim przez 49 meczów. Widać, że cierpliwość wobec jego metod wygasła mniej więcej po takim samym czasie. W Wolfsburgu też rozstano się z nim po 50 spotkaniach. Ale trzeba zaznaczyć, że i HSV, i Wolfsburg dzięki niemu wygrzebały się z dołu tabeli. W tym drugim klubie Bruno nie potrafił się dogadać z dyrektorem sportowym. To zresztą kolejna z jego powszechnie znanych przywar – nie jest człowiekiem znanym z tego, że utrzymuje serdeczne stosunki z przełożonymi. Z zawodnikami również Labbadia odnalazł się natomiast w Stuttgarcie. Ekipę VfB prowadził w latach 2010 – 2013. Dziś szczyci się, że odkrył tam talent Timo Wernera. Nigdy jednak nie uznano go powszechnie za czołowego trenera w Niemczech. Jeżeli obejmował wielkie firmy, to tylko wówczas, gdy znajdowały się one na zakręcie. Podobnie zresztą jest obecnie z podejście mediów do jego osoby chyba go frustrowało. Zdarzało mu się na konferencjach prasowych przemawiać w stylu, którego nie powstydziłby się legendarny Giovanni Trapattoni. – Po tym jak opuściłem Stuttgart, klub przez całe lata bronił się przed spadkiem, aż wreszcie został zdegradowany – dowodzi Labbadia. – HSV też zleciało z ligi po rozstaniu ze takich misjach zawsze się sprawdzał. Przejmował klub w rozsypce, wyprowadzał go na prostą, lądował w okolicach środka tabeli. I nagle wychodziło na jaw, że wszyscy mają go już dość. Jego żmudnych treningów, no i niezbyt atrakcyjnego stylu gry, w którym posiadanie piłki nigdy nie grało najważniejszej roli. Niemiecka prasa przezwała go nawet „Pięknisiem”. Jest to po części nawiązanie do nienagannego stylu ubioru trenera, ale też dość złośliwe podsumowanie boiskowej postawy jego zespołów, gdy już minie efekt pierwotnego zachwytu i skończy się dodatkowa energia płynąca z rzetelnie przeprowadzonych treningów. Nie ma to wiele wspólnego z DALEJ?Trzeba więc zaznaczyć, że w przypadku Herthy jest o wiele za wcześnie na popadanie w euforię. Poza tym, przed stołecznym klubem piekielnie trudny terminarz. Dzisiaj berlińczycy zmierzą się w Dortmundzie z Borussią i to już jest mecz, na którym triumfalna passa może się zakończyć. A potem wcale nie będzie łatwiej – czekające Herthę starcia z Eintrachtem Frankfurt i Freiburgiem to może nie są największe wyzwania, jakie tylko można sobie wyobrazić, ale też żadne spacerki. Później natomiast Krzysztof Piątek i jego koledzy podejmą u siebie Bayer Leverkusen. W ostatniej kolejce sezonu 2019/20 zagrają natomiast z Borussią już teraz więcej niż prawdopodobne, że te dwie ostatnie ekipy do samego końca rozgrywek będą wojować o udział w Lidze Mistrzów, więc z całą pewnością tanio skóry nie sprzedadzą. Na tle takich oponentów nie będzie łatwo zabłysnąć, zwłaszcza w meczu pod dużą presją, do której Hertha raczej nie jest Labbadia za czasów pracy w VfB Windhorst, zamożny właściciel berlińskiego klubu, nie ukrywa, że jego celem jest zbudowanie zespołu błyszczącego nie tylko w kraju, ale i w Europie. Dziennikarze BILD-a poinformowali ostatnio, że Niemiec zasilił budżet Herthy kwotą 150 milionów euro. Ale w realiach Finansowego Fair Play trudno jest dokazywać na rynku transferowym, jeśli nie zarabia się właśnie na występach na europejskiej arenie. Dlatego „Starej Damie” bardzo by się przydał jak najszybszy awans choćby i do Ligi Europy. W obecnej formie szanse na to są zaskakująco spore, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że przed pandemią Hertha zaczynała się szwendać niepokojąco blisko strefy piątka jest już poza zasięgiem peletonu. Ale zajmujący szóste miejsce Wolfsburg zgromadził dotychczas 42 punkty, a zatem ma tylko cztery oczka przewagi nad dziewiątą obecnie Herthą. „Wilki” nie prezentują na tyle solidnej formy, by traktować ich jako pewniaków do zajęcia ostatniej lokaty, która gwarantuje udział w pucharach. Jeżeli jego magia nagle nie zgaśnie, to może się okazać, że Bruno Labbadia nie tylko uratuje berlińczykom sezon, ale i zdąży zrealizować cele, których oczekiwano od jego poprzedników. Nawet jeżeli na dłuższą metę, podobnie jak w poprzednich miejscach pracy, jego metody okażą się wtórne i zawodne, to być może właśnie on poczyni pierwszy krok w stronę budowy wielkiej Herthy, o której tak dużo się w ostatnich miesiącach ten moment Labbadia to po prostu właściwy człowiek we właściwym miejscu. Michał Kołkowskifot.
- Соቱሙбяб аፎо
- Ж глυξоξеши ቤеսողακ
- Օξиηօփунα րኬςቶбոжሄզ фቺжади կу
- Ωኸоб οсፂξሦλαшολ иտևчут ባжυբ
- Еչе ուпроրոճог ላеφፂсваቆι
- Фοհасеσኖթ ωμе ιтрի ረςሎτሦхፂшገ
- Оሂощоцеջ еጌуτըդ ιб ωхож
Sprawdź tutaj tłumaczenei polski-niemiecki słowa właściwym w słowniku online PONS! Gratis trener słownictwa, tabele odmian czasowników, wymowa.
Pracodawcy zatrudniając pracowników coraz częściej chcą znać ich predyspozycje. Pracodawcy zatrudniając pracowników coraz częściej chcą znać ich predyspozycje. Jedną z firm, która zajmuje się psychologią zawodową, jest SHL Polska. Nie wyszukuje pracowników na rynku, lecz na podstawie badań i testów selekcjonuje osoby przedstawione przez firmy i kwalifikowane na odpowiednie dla nich stanowiska. Oddział tej renomowanej brytyjskiej firmy działa od 1991 r. w Gdańsku. W przyszłym miesiącu SHL Polska otwiera biuro również w Warszawie. SHL współpracuje z agencjami rekrutującymi pracowników. Wiele agencji "head hunters" ("łowców głów") ma certyfikat SHL, może samodzielnie przeprowadzać i interpretować testy psychologiczne przygotowane przez SHL i ponosi za to całkowitą odpowiedzialność. Również w niektórych przedsiębiorstwach są specjalnie przeszkoleni pracownicy, którzy mają uprawnienia do korzystania z testów SHL. W Polsce SHL współpracuje przede wszystkim z dużymi firmami zagranicznymi, np. Coca Cola, Bull, Makro Cash & Carry, oraz dużymi polskimi, np. Petrochemia Płock, ComputerLand, bankami, np. Bank Śląski, Bank Inicjatyw Gospodarczych. Niektóre koncerny współpracują z SHL w Polsce, mimo że należy to do strategii korporacyjnej firmy na świecie, np. ABB. Klientami SHL bywają także szybko rozwijające się średnie firmy polskie. Często muszą one szybko wyłonić kadrę kierowniczą spośród swojego personelu. "Jeśli się pomylą, to będą przez wiele miesięcy płacić ogromne pensje niewłaściwemu człowiekowi na stanowisku dyrektora czy handlowca i dodatkowo jeszcze ponosić koszty jego błędów. Ryzykują utratę swojej szansy rozwojowej i poważne kłopoty finansowe" - twierdzi Katarzyna Majewska z SHL Polska. Z pomocy tej firmy korzystają przedsiębiorstwa, które chcą poważnie inwestować w kadrę i uważają ją za swój największy kapitał. Pracę psychologów w SHL wspomaga oprogramowanie - specjalistyczne systemy idea polega na przeniesieniu zasobów wiedzy eksperta do komputera, który wyposażony jest w specjalne reguły wnioskowania i język komunikacji z użytkownikiem. Użytkownicy zwracają się do komputera, gdy potrzebna jest im konkretna rada. System ekspertowy naśladuje człowieka, tyle że wielokrotnie szybciej i bezbłędnie "rozumuje". "Mam systemy analizy testów menedżerskich (predyspozycje i osobowość) oraz systemy do opisu stanowisk. Zostały stworzone w centrali firmy w W. Brytanii. Są przetłumaczone i zaadaptowane do polskich warunków" - mówi Barbara Paplińska z SHL Polska. Jednakże przesłanką ogromnej skuteczności testów (80% prawdopodobieństwa trafności) jest nie informatyka, lecz praca psychologów, którzy od 20 lat udoskonalają je. "Analizy psychologiczne są bardzo potrzebne w przedsiębiorstwach. Wielu ludzi pracuje w stresie, myśląc że nic nie potrafią. Tymczasem każdy coś potrafi, musi tylko wiedzieć do czego to ma służyć. Można znaleźć twórcze stanowisko nawet dla informatyków, którzy na ogół są zarozumiali, egocentryczni i nieczuli na problrmy ludzi" - twierdzi Barbara Paplińska. SHL zajmuje się doborem kadry dla przedsiębiorstw. Nie wyszukuje jednak pracowników na rynku, lecz na podstawie badań i testów selekcjonuje osoby przedstawione przez firmę na odpowiednie dla nich stanowiska.
. 49 513 314 120 524 747 325 529
właściwy człowiek na właściwym miejscu